Nie da się ukryć, że życie w dzisiejszych czasach jest niezwykle szybkie. Zjawisko to odczuwają szczególnie ludzie odnoszący sukces. Z racji na posiadanie coraz mniejszej ilości czasu, w większej ilości sfer swojego życia człowiek decyduje się na elektronizację. Na fali takiego przekonania coraz częściej do przydomowego ogrodu trafia instalacja nawadniająca.
Początki systemów nawadniania datowane są nawet na cztery tysiące lat przed naszą erą. Oczywiście w Starożytnym Egipcie układy doprowadzania wody stosowano raczej na skalę masową i odnajdywały one zastosowanie dla siebie szczególnie w rolnictwie. Znaczny wzrost popularyzacji systemów automatycznego nawadniania datowany jest już na czasy w mirę współczesne. Wszystko zawdzięczamy leniwym Amerykanom.
To właśnie w ojczyźnie hamburgera pojawił się pomysł, że dostarczaniem wody do ogrodowej roślinności zająć się może instalacja nawadniająca. Ta składa się nie tylko z systemu rur i natryskiwaczy, ale także układu pomp hydraulicznych oraz koordynującego pracę komputera. Całość jest w stanie o wybranej porze i z określoną częstotliwością podlać trawnik, czy kwiaty. Zadanie to nie wymaga praktycznie żadnej uwagi, ani nawet odrobiny czasu od właściciela posesji.
Rozwiązanie takie spotkało się z bardzo żywiołowym przyjęciem. W ogromnym tempie zatem zaczęło się rozprzestrzeniać na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Oczywiście ekspansja instalacji nawadniającej nie zakończyła się na Ameryce Północnej. Bardzo szybko dotarła także i na Stary Kontynent oraz inne zakątki świata. W dzisiejszych czasach większość budowanych domów, wokoło których tworzy się ogród, wyposażanych jest w system automatycznego nawadniania.
Wraz ze znaczną popularyzacją, spada także cena usługi. Podstawową wersję systemu nawadniania możemy mieć już za kilka tysięcy złotych. W miarę niska dolna granica nie oznacza, że maksymalna kwota jest równie niewygórowana. Za instalację nawadniającą na sporej powierzchni i rozbudowanym systemem sterującym można zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych.